Ostatnie wspomnienie Ermitaża, muzeum zwiedzanego w takim pośpiechu, pozostawiającego po sobie ten wielki niedosyt kontaktu z ogromem artystycznych wyobrażeń, przypomniało mi intrygującą podróż wiodącą szlakiem krajów nadbałtyckich przez Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię aż do Rosji i Sankt Petersburga.
Niewątpliwie oprócz bardzo wielu niezwykle ciekawych miejsc, jedno pozostało w mojej pamięci w wyjątkowy sposób. To Carskie Sioło…
Rezydencja carów, tak powszechnie znana, ze względu na odległość, koszty, a także położenie geograficzno-polityczne, trudniejsza do osobistego odwiedzenia.
Niewiele brakowało, aby i nasza grupa czekając pod Złotą Bramą nie weszła do wnętrza Pałacu. Nie wnikając w przyczyny, kto zawinił, czy strona muzeum czy organizatorzy wycieczki, pomylono godziny wejścia i nie wpuszczano nas do obiektu. Nerwową i dość stresującą sytuację uratowała jedna z rosyjskich przewodniczek, która w znany tylko dla siebie sposób, po ponad godzinnym oczekiwaniu, umożliwiła nam wejście. Dziękuję Ci Wiero!
Siedząc pod Złotą Bramą, wziąwszy pod uwagę naszą wschodnią mentalność, nie opuszczała mnie wiara w to, że nieporozumienie zostanie wyjaśnione. W radosnym nastroju oczekiwałam na wejście mimo niesprzyjającej czerwcowej aury. Jak mówią tubylcy, prawdziwa mieszkanka Petersburga ma zawsze ze sobą parasol, sweterek i strój kąpielowy. Dużo w tym prawdy…Tak się zresztą stało i przekroczyliśmy próg Wersalu Północy, bo to określenie przyszło mi od razu na myśl, co potwierdził także czas spędzony wewnątrz rezydencji.
To jedno z moich ulubionych ujęć Carskiego Sioła. Stąd rozpościera się wspaniała panorama majestatycznego pałacu, zapowiedź wspaniałego jego poznawania.
Każdy przyjeżdżając do Carskiego Sioła, przywozi ze sobą swoje dotychczasowe doświadczenia, przeżycia i emocje z innych podróży. Przyjeżdża z jakimś wyobrażeniem tego szczególnego miejsca, ale chyba każdego Carskie Sioło zaskakuje i może nawet przytłoczyć swym ogromem, kolorystyką czy bogactwem.
Zapraszam Was zatem na spacer po carskich komnatach, pamiętających odległe czasy świetności, rozwoju, jak i niedawne czasy upadku, zniszczenia i tragedii ostatniej carskiej rodziny.
Historia tej podmiejskiej rezydencji sięga roku 1710. To wtedy przyszła żona cara Piotra I – Katarzyna Aleksiejewna otrzymuje w prezencie ślubnym Saari Mojs – niewielką zagrodę nazwaną Carskim Siołem. Funkcje reprezentacyjne natomiast przeznaczyła temu miejscu cesarzowa Elżbieta Piotrowna, która podejmuje także decyzję o potężnej rozbudowie. Rozległe plany wciela w życie znakomity architekt B.F.Rastrelli. Powstaje w tym okresie ogromny gmach Pałacu Jekaterynińskiego, tak silnie utrwalającego się w ludzkiej pamięci.
Turkusowa fasada, przeplatana białymi kolumnami i ramami okien pozostawia niezatarte wrażenie. Figury masywnych atlantów podtrzymujących stiuki dodają fasadzie ciężkiego, ale także wyjątkowego charakteru. Pozłacane kopuły cerkwi Zmartwychwstania Chrystusa i niegdyś złocona gipsowa sztukateria bogato zdobiąca ściany wzbudzają powszechny zachwyt. Pałac miał szokować i zadziwiać, udowadniać wielkość i carską potęgę. Zadziwia do dzisiaj. Także mnie, choć nie daje mi spokoju refleksja, że to co widzę, to jednak już współczesne odtworzenie czy wyobrażenie carskiej przeszłości. Trzeba mieć świadomość ogromu zniszczeń i dewastacji, jakie dotknęły ten obiekt po roku 1917, a następnie w czasie II wojny światowej.
Ciekawość jest ogromna, więc posłusznie ubieram ochraniacze na buty, w których można zwiedzać wnętrza muzeum. Przypominam sobie flauszowe kapcie w polskich muzeach i ile emocji wzbudziły one wśród włoskich turystów odwiedzających wiele lat temu “stare” muzeum Jana Pawła II w Wadowicach…
Intronizacja Katarzyny II (1729-1796) zapoczątkowała nowy okres w historii Carskiego Sioła. Dokonano wielu istotnych zmian w rozkładzie pałacu, jak i jego otoczeniu. Urządzono malowniczy park w stylu angielskim, dokonano zmiany kształtu Wielkiego Jeziora oraz wzniesiono takie budowle parkowe jak Chiński Teatr, Chińska Wieś czy Wielki Kaprys. Zatrudniano najlepszych architektów czuwających nad dalszą rozbudową, przebudową i wystrojem wnętrz. Za czasów Katarzyny II powstała Galeria Camerona, w której organizowano muzyczne i teatralne przedstawienia, oczywiście koncerty.
Każdy kolejny władca i zarazem mieszkaniec Carskiego Sioła pozostawiał po sobie kolejne zmiany, udogodnienia wynikające z jego osobistych zainteresowań czy upodobań. Wszystkich właścicieli łączyła miłość i przywiązanie do tego miejsca, którego poświęcali wiele uwagi i nie szczędzili środków finansowych, aby wbogacać i upiększać pałacowe wnętrza.
Ale to dopiero cesarz Mikołaj II (1868-1918) zamieszkał w rezydencji na stałe, wspólnie ze swoją małżonką Alicją Hesseńską (przyszłą cesarzową Aleksandrą Fiodorowną). To tutaj cesarska rodzina prowadziła swoje szczęśliwe życie rodzinne, aż do tragicznego i brutalnego roku 1917, kiedy małżonków wraz z pięciorgiem dzieci wywieziono na Ural, następnie rozstrzelano. O tych trudnych i dramatycznych kartach historii Carskiego Sioła musimy pamiętać podczas zwiedzania.
Oczywiście dokonałam tylko pewnego wyboru zdjęć, pokazujących wspaniale odnowione wnętrza pałacowych komnat.
Zacznę od Wielkiej Sali powstałej w latach 50.XVIII wieku, której twórcą jest wspominany już przeze mnie architekt B.F.Rastrelli. Pierwsze skojarzenie – to Sala Lustrzana w Wersalu.
Wyjątkowej uwagi wymagają obfite dekoracje sklepienia, ścian czy okiennych futryn. Zachwycające są także kryształowe lustra ukryte wśród skomplikowanych, barokowych ozdób umiejscowione pomiędzy jasnymi, ogromnymi oknami w tzw. międzyokniach. Złoto, złoto i jeszcze raz złoto. To król pośród gamy barw wykorzystywanej do ozdabiania pałacowych sal. Wystrój miał oszałamiać i oszałamia. Nie dziwię się, że chcemy uwiecznić swój pobyt tutaj na licznych fotografiach, szczególnie wykonanych w lustrzanych odbiciach.
W Wielkiej Sali, choć nie tylko, zaczynamy rozumieć sens ochraniaczy na buty. Przepiękne, drewniane podłogi o złożonych i oryginalnych wzorach stanowiące również ozdobę komnat niewątpliwie wymagają ochrony przed zniszczeniem.
Jedna z wielu jadalni przeznaczonych dla gości. Zauważa się od razu charakterystyczne dla wielu pomieszczeń biało-błękitne piece.
Kolory ciągle zaskakują, ale złota, bogata ornamentyka towarzyszy nam stale. Przyzwyczajamy wzrok do jej blasku, złożoności i ciepła. Poniżej jedna z sal reprezentacyjnych, w której króluje uwielbiany tu turkus.
W mojej pamięci pozostają niezwykłej urody reprezentacyjne marmurowe, białe schody Pałacu Katarzyńskiego z 1860 roku, których twórcą jest I. Monighetti. Odbijająca się czerwień materiałowych rolet i chodników na tle wszechobecnej bieli tego pomieszczenia, robi niesamowite wrażenie. Liczne zdobienia, draperie i dekoracje ścian, okien czy poręczy tworzą niepowtarzalny klimat. Do tego kompozycje z chińskim wazami i półmiskami ukryte pośród białych boazerii. Jako miłośniczka czerwieni, podziwiam ten architektoniczny pomysł, kompozycję i wyposażenie. Nie mogę napatrzeć się na różnorodność i wielowymiarowość bieli.
A to już Galeria Obrazów powstała w latach 50. XVIII wieku. Pomysłodawca to rzecz jasna znany nam B.F.Rastrelli. Nie znajdziemy tu znanych płócień. Na uwagę zasługują jednak dzieła holenderskich i flamandzkich mistrzów, wśród nich Jana Boota, Adriada van Ostade czy Davida Teniersa. Nie do końca przekonuje mnie ten sposób prezentowania malarskich kolekcji, jakby ułożonych na miarę, zespolonych ze sobą, trochę uwięzionych. Nie mogę skupić się na konkretnym obrazie. Brakuje mi ich indywidualności. Nie mniej, doceniam tę ideę.
Wilgotny, chłodny klimat okolic Petersburga zmusza architektów do instalowania pieców, także pośród obrazów.
Oczywiście w ekskluzywnym wyposażeniu pałacu nie może zabraknąć wspaniałych zastaw, stanowiących ozdobę każdego ważnego spotkania czy uroczystości. Tutaj także dominuje kolor, przepych i rzecz jasna złoto. Nie muszę dodawać, że kolekcje powstawały na zamówienie w najlepszych, europejskich wytwórniach porcelany
Zajrzyjmy do Reprezentacyjnego (Marmurowego) gabinetu Aleksandra I , urządzonego w latach 20, XIX wieku przez architekta W.Stasowa. Tym razem króluje zieleń malachitu, tak uwielbianego w Rosji, także w cerkwiach. Kolor dostojeństwa, pewności i bogactwa.
Łagodniejszy odcień zieleni odnajdziemy w Jadalni, zwanej Zieloną, pochodzącej z lat 80 XVIII wieku, której autorem jest K.Cameron. Niezwykłej urody ozdoby, stiuki i boazerie, wyrafinowane i delikatne zarazem, tworzą ciepło i kameralność tego wnętrza.
Innych cudownych komnat znajdziemy jeszcze sporo. Oczy powoli męczą się bogactwem i przepychem. Wzrok mimowolnie szuka odpoczynku. Odnajduje go w widokach z pałacowych okien, a później w kojącej zieleni ogrodu.
Nie zobaczyliśmy wszystkiego, co ukryte jest w Carskim Siole. To dobrze. Tak ogromny obiekt wymaga zdystansowania i ponownego zobaczenia.
Kiedy los znów zagna mnie na Północ, do Sankt Petersburga? Nie wiem. Może nigdy, ale jeśli będzie szansa, by tu wrócić, nie będę się wahać ani chwili.
Nasze cudowne przewodniczki, dwie Wiery radziły nam, aby przyjechać do nich w listopadzie, kiedy miasto odwiedza zdecydowanie mniej turystów, a muzea są pustawe. Może wtedy wreszcie powłóczę się swoim rytmem po Ermitażu, bez pospiechu, tłoku i chaosu. A naprawdę jest co oglądać…