Upalny, letni czas. Ciepło, blask słońca, lazur nieba i intensywne kolory lata. To ulubiona pora roku Renne, zbyt krótka dla niej.
W tym roku w mojej szerokości geograficznej nader łaskawa, ale urlop spędziłam na Majorce, gdzie wszystkie atrybuty gorącego klimatu są jeszcze mocniejsze. W poprzednie wakacje odkryłam tam doskonałe muzeum Joana Miro wraz z jego pracownią czy świetne muzeum sztuki współczesnej Es Baluard. Tym razem miałam szczęście obejrzeć dwie wystawy. Pierwszą poświęconą twórczości włoskiego artysty Giorgio de Chirico, którą opisałam ostatnio.
Dzisiaj przyszedł czas na hiszpańskiego malarza, który stał się dla mnie odkryciem tego lata.
To Hermen Anglada – Camarasa ( 1871 -1959), przedstawiciel modernizmu i postimpresjonizmu.
Teraz dopiero zauważyłam jego datę urodzenia 11 września. To zodiakalna Panna, tak jak ja, z tym że ja urodziłam się 10 września.
Jego obrazy przypadły mi do serca od razu, w jednej chwili, to był zachwyt artystą, a gigantyczne dzieło “Valencia” przyprawiło mnie o palpitację serca. To na jego tle mam doskonałe zdjęcie. Jedno z moich ulubionych ostatnio.
Pewnie domyślacie się, że kolorystyka i światło zrobiło na mnie takie wrażenie.
Ale to, co mogłam zobaczyć na wystawie, to jedynie fragment twórczości artysty , będącej subiektywnym wyborem kuratorów ekspozycji, która jak się domyślam jest co jakiś czas zmieniana.
Terrassa Cafe America. Paris, 1900-1904
Coberta de vaixell de pesca, 1904
Els Iledoners de Boquer, 1918
Jeśli zainteresuje kogoś biografia, bogata w wydarzenia i okresy twórcze, to warto zajrzeć do Wikipedii https://en.wikipedia.org/wiki/Hermenegildo_Anglada_Camarasa
Niestety nie znalazłam nic w języku polskim. Opieram się więc także na tłumaczeniach i informatorze kupionym na Majorce w języku niemieckim.
Boguer. Cover a les roques, 1914-36
Anglada – Camarasa zaprezentowany w Palma de Mallorca to głównie malarz cudownych i niezwykłych krajobrazów i tematów majorkańskich. A było, i jest co malować i utrwalać na płótnie, a wcześniej w wyobraźni artysty.
Góry, doliny, kotliny, roślinność, cudowne czyste niebo, szmaragdowe morze. Światło, żar gorącego klimatu, ostrość promieni słońca. To wszystko czuje się na obrazach malarza.
To obrazy dla ogrzania duszy i ciała pośród zimna, deszczu i chłodu naszego polskiego klimatu w okresie jesieni czy zimy.
I jeszcze te doskonałe, piękne odcienie fioletu od prawie pudrowego, ledwo zauważalnego do zimnego, mocnego śliwkowego. Nie mogłam oderwać wzroku od tych pejzaży.
Portal de Son March, 1925
El pou de l’oliverar, 1925
Niewątpliwie ten hiszpański artysta miał talent do kreowania portretów. Nie widziałam ich na wystawie zbyt wiele, ale obejrzałam jeszcze inne portrety w internecie. Portretowanie ludzkiej duszy, ludzkich emocji jest sztuką. I taką sztukę posiadł Camerasa. Przychylam się do opinii , że w pewnym stopniu, zarysie widać podobieństwo pod względem formy, do obrazów Gustava Klimta , ale jednak każdy z nich zachowuje swoją odrębność stylu.
Adelina del Carril de Guiraldes, 1920-1922
Poniżej wyjątkowo piękne spojrzenie artysty na majorkańskie góry, które również miałam okazję w te wakacje podziwiać. Ich surowość, szarość i jednocześnie majestat. A zetknięcie skalistych wzgórz z morzem to duet doskonały i fascynujący.
Capvespre. Badia de Pollenca, 1914-1936
Despres de la tempesta, 1914-1925
Z twórczością Anglady-Camerasa zetkniemy się w bardzo wielu muzeach, oczywiście hiszpańskich z Reina Sofia w Madrycie na czele, ale także wielu europejskich czy amerykańskich.
Po kontemplacji krajobrazów Majorki mocne uderzenie, czyli ” Valencia” z 1910 roku. Obraz wielkich rozmiarów, co będzie widoczne na zdjęciu ze mną.
Zaskoczenie było ogromne.
To dzieło szokuje barwą kolorystyką, formą, tematem i szaloną drobiazgowością. Z wrażenia musiałam usiąść, aby ogarnąć całość, chłonąć siłę i energię bijącą z tego obrazu. Poczułam się szczęśliwa, że mogę to widzieć i doświadczać a mój odpoczynek nigdy nie jest wolny od sztuki.
Spotykam ją wszędzie i czeka na mnie zawsze mnóstwo fascynujących dzieł, które zawsze stanowią inspirację w moim życiu, nadają mu sens.
Powtarzam to często, że sztuka jest dla mnie sposobem na życie. Bez niej, nie byłabym sobą.
Po pierwszym ochłonięciu, podchodzę do obrazu i podziwiam go z bliska. Nikt mnie nie rozprasza. Na wystawie jestem sama z córką. Wystawa jest nasza. Fotografuję fragmenty obrazu, dzielę go na części. Wtedy dostrzegam wszystkie niuanse, barwne stroje kobiet ułożonych w rozmaitych pozach pośród girland kwiatów. Wydobywam je z całości.
Dostrzegam związek i podobieństwo z Gustavem Klimtem.
Jestem oczarowana,naładowana wewnętrzną siłą. Zapominam o zewnętrznym świecie….
Za rok znowu Majorka?