Tytuł dzisiejszego posta zapożyczyłam z tytułu wystawy malarstwa Romy Ligockiej w Galerii na Dziedzińcu Starego Browaru w Poznaniu. To wydarzenie nader istotne na mapie kulturalnej stolicy Wielkopolski. Dla mnie to druga najlepsza ekspozycja, jaką widziałam w tym roku.
Witajcie po małej przerwie. Czasami trzeba nabrać dystansu do tego, co się robi i wziąć “urlop”.
Ale Wy moi Drodzy Czytelnicy czuwacie i zadajecie mi trudne pytania, dlaczego Renne w Muzeum nie tworzy nowych wpisów? To było bardzo mobilizujące i stawiające mnie na baczność haha
Dziękuję wszystkim moim Motywatorom. Kto czyta te słowa, ten wie, kogo mam na myśli.
W ostatnią sobotę obchodziliśmy Noc Muzeów 2018, więc nie mogło zabraknąć mnie na tym wydarzeniu.
Odwiedziłam kilka miejsc, ale szczególnie zapadły mi w sercu dwie nowe wystawy i o jednej z nich napiszę właśnie dzisiaj..
Roma Ligocka – malarka i pisarka żydowskiego pochodzenia. Wspominam o tym, gdyż ma to znaczenie dla istoty zrozumienia jej twórczości. Być może tragiczna przeszłość, wspomnienie wojny, getta, ucieczki i zetknięcia się ze śmiercią, jest wewnętrzną przyczyną sięgnięcia przez artystkę za środki artystycznego wyrazu, czyli obraz i tekst.
Miałam to szczęście, czasami do mnie się uśmiecha, że trafiłam na spotkanie autorskie z malarką. Mogłam jej posłuchać, usłyszeć wiele mądrych refleksji nad współczesnym światem, stosunkiem rozmaitych narodów do Holokaustu, w tym oczywiście naszego polskiego społeczeństwa.
I z tembrem spokojnego, wyważonego głosu Romy Ligockiej udałam się na wystawę.
W doskonałą przestrzeń Galerii na Dziedzińcu pięknie wpisuje się świat stworzony przez malarkę, przez niektórych krytyków uważaną za najlepszą współczesną żydowską artystkę.
To nie jest łatwa i przyjemna w odbiorze sztuka. To są obrazy trafiające do naszego serca i umysłu. Wzbudzają niepokój, niepewność i swoistą nostalgię. Rzucające się od razu wielkie oczy bohaterów, a przede wszystkim bohaterek tych dzieł, zadają nam niewygodne pytania. Nie zawsze możemy albo nie chcemy na nie odpowiedzieć.
Główne wątki twórczości Romy Ligockiej koncentrują się na ocaleniu świata, którego już nie ma, który ona pragnie przywrócić, ale po zweryfikowaniu go przez czas wojny i Holokaustu. To barwny świat żydowskich miasteczek, ulic, obrzędów i zwyczajów. Szczególnie poruszyły mnie obrazy z cyklu “Śluby” nie kojarzące się absolutnie z beztroską radością, egzaltacją miłości, nadzieją na dalsze cudowne życie. Smutek, samotność nowożeńców, ich zamyślenie, zapadanie się w sobie, niezmiernie uderza odbiorcę. Mnie poruszyły dotkliwie.
Nawet usiadłam, aby oddać się kontemplacji i mojemu zamyśleniu nad egzystencją człowieka.
Jak łatwo można zburzyć równowagę rzeczywistości, harmonię człowieka? Jak łatwo można próbować zniszczyć dobro i spokój? Jak prosto można odmienić losy ludzi bez zapytania ich o zgodę? Jak jasne i radosne barwy rzeczywistości można zmienić w kolory przygnębienia i smutku, kolory żałoby i płaczu?
Stylistyka obrazów Romy Ligockiej odnosi się i koresponduje ze światem obrazów Marca Chagalla. Kolorystyka, kreska, miękkość postaci i kształtów.vSkojarzenia były odruchowe, ale wymowa obydwu artystów jest zupełnie inna. Bohaterowie Chagalla unoszą się w pewien sposób nad ziemią, oddają się pięknym emocjom i doznaniom. Wyczuwa się ich szczęście, akceptację i radosną uczuciowość. Bohaterowie Ligockiej są jakby wzrośnięci w otaczającą ich rzeczywistość, wtopieni w nią, bez możliwości ruchu. Mocno osadzeni w świecie bez nadziei.
Niewątpliwie do innego obszaru zainteresowań artystki należą postaci kobiet. To one w rozmaitych wyobrażeniach stają się bohaterkami obrazów. Z reguły ze spuszczonymi, wielkimi oczyma, jakby oderwane od świata, skoncentrowane na sobie, na swoich przeżyciach i myślach. Kruche, delikatne, często nagie i obnażone, samotne. Czasami przypominają skrzydlate anioły.
To kobiety dotknięte przeszłością, bólem i złymi emocjami, obnażające swoją słabość i niezrozumienie tego, co czują i przezywają. To postaci obarczone cierpieniem i samotnością. Wzbudzają w odbiorcy wiele emocji, nie zawsze pozytywnych.
Na koniec przedstawiam mój ulubiony obraz Romy Ligockiej. On i ona, temat stary jak świat. Czy to moment rozstania? Czy pierwszych czułości? Nie widzimy twarzy kobiety. Jest odwrócona plecami, ze spuszczoną głową. On ma opadnięte ramiona, jakby bezradne. Oczy także spuszczone, skoncentrowany na swoim wnętrzu. Dla mnie nieobecny, oderwany od otoczenia, także od niej. Można być tak blisko siebie i jednocześnie tak daleko. Samotność tej pary przytłacza.