Czasami zdarza się okazja połączenia pracy zawodowej z osobistą pasją. Dzięki moim wspaniałym przyjaciołom z Lublina, miałam cudowną okazję zobaczenia niezwykłych fresków bizantyjskich w Kaplicy Świętej Trójcy na lubelskim Zamku. Mam nadzieję, że się domyślają, jak wielką sprawili mi przyjemność obcowania z tym wyjątkowym dziełem i artystycznym wyobrażeniem.
Dziękuję Wam raz jeszcze.
To był miód na moje serce i duszę.
Fresk należy do jednych z trudniejszych, bardziej skomplikowanych technik malarskich. Wymaga cierpliwości i walki z czasem, gdyż farby nakłada się na mokrej, wilgotnej powierzchni, wcześniej przygotowanego tynku. Niejeden znakomity artysta przegrał ze źle opracowanym składem zaprawy czy barwników. Należał do nich również Leonardo da Vinci, malarz eksperymentator, co skończyło się zwykłym spłynięciem fresków ze ściany jednej z sal Palazzo Vecchio we Florencji. Nie dziwmy się zatem perfekcji Michała Anioła pracującego 20 godzin na dobę przy tworzeniu fresków, którymi możemy delektować się do dzisiaj m.in. w Kaplicy Sykstyńskiej.
Dlaczego o tym piszę? Chcę podkreślić szalony upór wszystkich osób zaangażowanych w renowację i odtworzenie fresków na zamku w Lublinie. To perła sztuki średniowiecznej w Polsce, którą możemy podziwiać dopiero od 1997 roku.
Przyznam, że technika fresku fascynuje mnie od dawna, więc z ogromną ciekawością przyjrzałam się lubelskiemu dziełu.
Kaplica jest nieduża złożona z dwóch pomieszczeń, prezbiterium i małej nawy. Od razu widać, że pełniła też funkcję obronną, na co wskazują wysoko umieszczone niewielkie okna. One także nie wprowadzają światła do wnętrza. Sklepienie typowo gotyckie z cudownymi skrzyżowaniami i żebrami, pokryte jest w całości malowidłami. Freski pokrywają również praktycznie całą powierzchnię ścian. Historia świata, opowieść o życiu i śmierci oraz zmartwychwstaniu Chrystusa, wybrane opowieści biblijne.
Kaplica Świętej Trójcy to księga, to historia, to religia, to przeżycia i emocje. Zawsze intryguje mnie opowieść artysty, niewerbalna, ale wpływająca na duszę, na ludzką wrażliwość.
Spójrzmy zatem na sklepienie prezbiterium.
Punktem centralnym jest obraz Chrystusa Pantokratora, tu niestety ze względu na powierzchnię niezbyt dużych rozmiarów. Nad nim Duch święty w postaci gołębicy. Wokół Chrystusa jego aniołowie, oczywiście Gabriel, Michał, Rafał i Uriel. W górnej części nawy odnajdziemy również dwanaście najważniejszych scen z życia Jezusa i jego Matki. Natomiast na ścianach prezbiterium podziwiamy artystyczne wyobrażenie o męce i śmierci Chrystusa.
Niewiele wiadomo o autorach tych bizantyjskich malowideł. Było ich kilkunastu a wśród nich wymieniony został Andrzej i Cyryl. Fundatorem fresków był sam król Władysław Jagiełło, więc należy założyć, że byli to twórcy o wysokim poziomie umiejętności malarskich. Nieznana jest data rozpoczęcia prac nad freskami w kaplicy, ale znamy dokładnie datę ukończenia dzieła. Był to 10 sierpnia 1418 roku, dzień świętego Wawrzyńca.
To niezwykłe mieć kontakt z freskiem mającym prawie 600 lat! Oczywiście dziełem i miejscem o skomplikowanej i niełatwej historii mającej wpływ na stan i zachowanie fresków. Musimy o tym pamiętać.
Ściany i sklepienie niewielkiej ławy również pokrywają malowidła. Spójrzmy więc w górę, gdzie spoglądają na nas niezwykłe postaci aniołów.
Natomiast ściany są bogato ozdobione opowieściami z życia świętych i scenami biblijnymi. Odnajdziemy wiele postaci związanych silnie z Kościołem. Kolorystyka fresków jest stonowana, przygaszona pozbawiona intensywności, ale dającą znakomity efekt w odbiorze dzieła.
Polichromia wnętrza kaplicy została wzbogacona interesującą ornamentyką. Dolną część kaplicy wypełnia bogato zdobiony pas wykorzystujący motywem palmety. Poniżej znajduje się typowy przykład malarstwa iluzjonistycznego przedstawiającego ciężkie kotary wsparte na kołach, oddzielające dwa światy: sacrum i profanum.
Niezwykłą ciekawostką są napisy uczestników nabożeństw czy modlitw sprzed kilku wieków, którzy w aktach wandalizmu zostawili po sobie napisy, daty czy nazwiska, niektóre wzbogacone w ramki. Rok 1643 robi ogromne wrażenie.
Na stan fresków miała wpływ trudna historia kaplicy i zamku w Lublinie. Kaplica Świętej Trójcy od 1820 roku pełniła funkcje kaplicy więziennej ( zrujnowany zamek, gdzie nocowali w latach świetności królowie polscy przekształcono w więzienie). Ściany pokryto białą farbą i tynkiem. Dopiero w roku 1899 roku malarz Józef Smoliński, podczas rutynowych prac renowacyjnych odkrył w kaplicy tak wspaniałe malowidła. Zainteresowała się tym odkryciem Carska Komisja Archeologiczna z Petersburga i to jej przedstawiciele w osobach Piotra Pokryszkina i Mikołaja Pokrowskiego zdjęli tynki i odkryli zapomniane bizantyjskie malowidła. Ale historia i czas nie były dla nich łaskawe i dopiero po II wojnie światowej na poważnie zainteresowano się skarbami kaplicy i poddano je renowacji. Trwało to jednak dość długo, gdyż jak wcześniej już wspomniałam dopiero od roku 1997 freski udostępniono publiczności.
Wyjątkowa historia kaplicy, bezcenne, odzyskane freski warte są zatrzymania w Lublinie i obejrzenia tych niezwykłych malowideł. Dla tych, co chcą bliżej i dokładniej przyjrzeć się poszczególnym scenom i bohaterom opowieści wymalowanych na sklepieniach i ścianach kaplicy, przygotowano doskonałe wydawnictwo zatytułowane “Freski w Kaplicy Zamku Lubelskiego”. Piękna lektura, doskonały album umożliwiający kontemplacje szczegółów niewidocznych z dołu wnętrza.
Kontakt z artystycznymi wyobrażeniami twórców sprzed wieków wprowadza mnie zawsze w doskonały nastrój. Podziwiam ich pomysły, technikę i sposób narracji poszczególnych scen. Przed oczyma stają mi inne dzieła, które miałam szczęście widzieć. Moja wyobraźnia odwołuje się do wcześniej znanym mi obrazów, także fresków, szczególnie florenckiego Baptysterium z mozaikowym Chrystusem Pantokratorem czy fresków w klasztorze w San Marco.
Na pewno tu wrócę. To dopiero mój początek poznawania przepięknego miasta, jakim jest Lublin. Kaplica Świętej Trójcy niewątpliwie warta jest ponownego obejrzenia i skupienia.