Mój majowy, niespodziewany wyjazd do Niemiec i Holandii pozwolił mi na odwiedzenie wielu cudownych miejsc i oczywiście muzeów oraz wystaw. Te kilka dni ze sztuką pozwoliło na prawdziwy odpoczynek od codzienności i jej rutyny. Dla mnie czas spędzony w muzeum, mimo fizycznego wysiłku, ograniczenia czasu i z reguły pośpiechu, to absolutne wyciszenie i wytchnienie. Zachowuję się wtedy trochę jak dziecko i wyłączam z tego, co dzieje się na zewnątrz. Materiał zebrany przez mnie jest bardzo obszerny i w miarę możliwości spróbuję go uporządkować.
Kolonia – to metropolia, którą miałam zobaczyć wiele lat temu, ale z moich podróży nic nie wyszło. Los jednak był dla mnie łaskawy w tym roku i zaprowadził mnie do tego niezwykłego miasta. Na swój cel wybrałam dwa muzea Ludwig Museum i Wallraf das Museum. Zacznę od mniej znanego, ale doskonałego muzeum, któremu patronuje Fondation Corboud, czyli Wallraf-Richartz-Museum http://www.wallraf.museum/
Ze względu na czas zapoznałam się jedynie z kolekcją sztuki przełomu XIX/XX wieku ( III piętro), przede wszystkim z dziełami impresjonistów, ale nie tylko. Kolekcja mnie oszołomiła swoim bogactwem, wspaniałością zbiorów. Właściwie każdy obraz był godny sfotografowania i refleksji. Czym bardziej zagłębiałam się w kolejne sale, tym mocniej biło mi serce. Nie było zbyt wielu zwiedzających, co ułatwiało mi znacznie kontemplację. Byłam prawie sam na sam z obrazami i to mnie fascynowało, to dodawało mi energii.
Dzisiaj pierwsza cześć mojej opowieści.
Rozpocznę ją od obrazów powstałych w plenerze, pod wpływem chwili i emocji, wyzwolonych spod klasycznych kanonów malarstwa, w których pojawia się światło dnia. Przypomniała mi się wtedy wystawa preimpresjonistów, artystów szukających nowej artystycznej drogi, artystów którzy dokonał przełomu w sztuce.
Gustave Courbet 1819-1877, The Beach, 1865
Morze, plaża, brzeg, porty i statki czy daleki horyzont to główne tematy, na których koncentrują się artyści – obserwowane o różnych porach dnia i natężeniu słońca. Oczywiście niezmierzona przestrzeń niebo i chmur. Krajobrazy natury postrzeganej już zupełnie w inny sposób.
Gustave Courbet 1819-1877, Lady on a Terrasse, 1858
Gustave Courbet 1819-1877, Castle of Chillon, 1873
Claude Monet 1840-1926, Fishing Boats at the Beach of Etretat, 1884
Nie może zabraknąć niezwykłego Claude’a Monet’a z jego poszukiwaniem kolorów i nowych motywów, uczącego się innego widzenia otaczającego go rzeczywistości.
Camille Pissarro 1830-1903, L’Hermitage near Pontoise, 1867
Eugene Boudin (1824 1898), Coast at Trouville, 1894
Rozpoznaję od razu obrazy Eugene Boudina uznawanego przez niektórych badaczy za prawdziwego prekursora impresjonizmu, nauczyciela Claude’a Moneta, uparcie odtwarzającego nadmorskie znane mu pejzaże. Uwielbiam ciszę i spokój jego obrazów, nastrój oczekiwania na kolejne wrażenia, na kolejną chwilę, w której to samo miejsce czy scena uzyska nowy wymiar czy kształt.
Edouard Manet (1832-1883), Black Boat at Berck, 1873
Paul Signac (1863-1935), The Seine near Courbevole
To jak pospolite ruszenie. Artyści wychodzą w teren, na zewnątrz, ale każdy postrzega świat nieco inaczej i przekłada swój punkt widzenia barw, światła i powietrza na obraz. Można zauważyć już różnice, jeszcze nieduże, ale widoczne. To wspólny początek a jednocześnie rozchodzenie się w różnych kierunkach, co oczywiście zobaczymy w ich dalszej twórczej drodze.
Berthe Morisot (1841-1895), Boats on the Seine, 1879/80
Cieszę się na widok obrazu Berthe Morisot – jednej z wyjątkowych kobiecych postaci impresjonizmu. Uderza mnie ciepła paleta barw, zamaszystość pędzla i przebijające się światło, tak charakterystyczne dla impresjonistów. Jestem pełna podziwu dla jej uporu i udowadniania że kobiety też mogą mieć pasję i talent.
Claude Monet (1840-1926), Springtime near Vetheuil, 1880
U Moneta uwidacznia się rozproszenie rozbicie i światła na wiele maleńkich cząsteczek tworzących dopiero całość. Taka niesamowita delikatność, która go wyróżnia wśród innych.
Alfred Sisley (1839-1899), Langland Bay, 1897
Alfred Sisley (1839-1899),Outskirts of Louvecinnes, 1876
U Sisleya świat widziany jest poprzez blask słońca przedzierający się przez powietrze i naturę. Przyroda lekko drży.
U Renoir natomiast widać rozmyte światło, umożliwiające przenikanie się barw i odcieni.
Claude Monet (1840-1926), The Seine near Asnieres,1873
Jestem rozpromieniona i przepełniona entuzjazmem dla dzieł, które przyszło mi podziwiać i oglądać. To uczta dla mojej duszy. Każdy kolejny obraz, każdy kolejny tak znany artysta wywołuje we mnie silne emocje i radość. Cieszę się, że los mnie tu przywiódł i pozwolił na takie doznania. Chłonę oczyma świat widziany poprzez wnętrza tak niezwykłych malarzy i osobowości. To nie wszystko, przede mną jeszcze kilka niespodzianek w tym cudownym muzeum.
Ale o tym w następnym poście.