Kiedy w ubiegłym roku, w sierpniu odwiedziłam Kraków i między innymi wystawę “Max Ernst. Sny ornitologa” w Międzynarodowym Centrum Kultury, nie przypuszczałam, że w tak krótkim czasie, znajdę się w rodzinnym mieście tego artysty – Brühl.
http://mck.krakow.pl/wystawy/max-ernst-sny-ornitologa
Bardziej męczył mnie fakt, iż nie mogłam robić zdjęć, co zawsze mnie rozprasza i trochę drażni. Nawet nie sprawdziłam, w jakiej części Niemiec się znajduje Brühl. Dlatego też, kiedy los zaprowadził mnie do tej niewielkiej miejscowości pod Kolonią, od razu skojarzyłam je z postacią Maxa Ernsta. To była niespodziewana okazja wejścia do jego muzeum i zobaczenia kolekcji prac http://www.maxernstmuseum.lvr.de/de/startseite_1.html
Moje przewidzenia okazały się słuszne i tutaj także obowiązywał zakaz robienia zdjęć. Nawet mnie to nie dziwiło. Cieszyłam się przede wszystkim, że mam szansę kontaktu z jego twórczością.
Niestety poniższe zdjęcia nie są wszystkie podpisane, gdyż robiłam je trochę w ukryciu, co przypłaciłam upadkiem telefonu komórkowego na podłogę i brakiem możliwości dalszego fotografowania Los był dla mnie jednak łaskawy i telefon przetrwał.
Na początek plakat reklamujący muzeum, przedstawiający artystę przy pracy.
Muzeum zgromadziło obszerną kolekcję obrazów, rysunków i rzeźb Maxa Ernsta. Eksponowana publicznie jest tylko część spuścizny. Odnoszę jednak wrażenie, że najważniejsze i najciekawsze obrazy są dostępne w innych znaczących muzeach Europy i świata. Niewątpliwą wartością muzeum jest zbiór około 80 rzeźb i bardzo żałuję, że nie udało mi się ich zbyt wielu sfotografować. Bardzo charakterystyczne kształty o obłych, spłaszczonych formach, przypominających czasami rytualne totemy, postaci zwierząt, także ulubionych ptaków.
Powyżej obrazy z początkowej fazy twórczości artysty, nader tradycyjne, z etapu poszukiwania własnego drogi artystycznej. Nie jestem pewna czy w przypadku Maxa Ernsta można w ogóle mówić o jednym charakterystycznym stylu malarskim czy formie twórczości. Ernst należał bardziej do eksperymentatorów, torujących ścieżki innych artystom. Efekty tych poszukiwań zaprowadziły go do dadaizmu czy surrealizmu. Zajmował się malarstwem , rysunkiem, oczywiście rzeźbą, ale również nie obce było mu ilustrowanie książek, grafika czy fotografia. Niestety przykładów tej niewątpliwej różnorodności za wiele nie mogę pokazać z opisywanych powyżej powodów, mimo że krakowska wystawa i ekspozycja w Brühl świetnie odzwierciedla kreatywność Maxa Ernsta.
W niektórych dziełach odnalazłam także motyw ptaka, tak wykorzystywany przez artystę, który często podkreślał swoją “ptasią naturę” czy ptasie rysy twarzy.
The Humans will never know, 1921
Max Ernst (1891 – 1976) – twórca dadaizmu, przedstawiciel surrealizmu, przez niektórych badaczy uznawany za drugiego po Salvadorze Dalim. Znany też z licznych podbojów miłosnych i niestałości uczuć. Jego biografia to doskonały materiał na scenariusz filmowy.
Mother and child in a nocturnal forest, 1953
Skoro dotarłam do Brühl i do muzeum Maxa Ernsta, to nie mogłam nie zajrzeć do Kolonii – cudownej, nowoczesnej metropolii, także związanej z działalnością artysty. Tam odnalazłam we wspaniałym, fascynującym Ludwig Muzeum http://www.museum-ludwig.de/ salę poświęconą temu niezwykłemu surrealiście.
Oczywiście sfotografowałam obrazy korzystając z otwartości muzeum.
Grasshopperrts Song to the Moon, 1953
The Virgin Chastising the Christ Child before Three Witnesses, 1926
Zatrzymam się na chwilę przy ostatnim obrazie, bardzo według mnie interesującym. Pochodzi z okresu pobytu Maxa Ernsta w Kolonii. Mieszkał wtedy razem z Paulem Eduardem i jego żoną, która była zresztą kochanką artysty. Poeta inspirował się twórczością Ernsta a malarz ilustrował poezję przyjaciela. Idea wolnej miłości była w pełni realizowana.
Tam odbywały się także spotkania poetów, malarzy, myślicieli i twórców. Stworzono coś w rodzaju artystycznego salonu, w którym organizowano też wystawy. W ten sposób w czasie wielogodzinnych dyskusji rodził się nowy kierunek w sztuce – surrealizm. Ernst postanowił utrwalić te chwile na swoim obrazie, oczywiście umieszczając siebie pośród grupy. Młody, przystojny mężczyzna w zielonym garniturze, to nikt inny jak Max Ernst. Ale to swoiste zebranie nie gromadzi jedynie osób żyjących, znanych artyście. Wśród zgromadzonych odnajdujemy między innymi renesansowego geniusza Rafaela.
Myślę, że to nie jest ostatnie moje spotkanie z niemieckim artystą i spotkam go jeszcze na drodze moich muzealnych przygód. A pobyt w Brühl, także w muzeum Maxa Ernsta zapamiętam na długo. Jak zawsze mam nadzieję, że tu kiedyś znów dotrę.